Amatorka hobbystyczna. Czy wszystko powinieneś robić sam?
Kilka dni temu skończyłem w domu remont. Kierownik i dyrektor artystyczny w osobie szanownej małżonki zarządził zmianę wystroju, tu pomalować, tam wyrównać itd. Meble i rzeczy zrobiły wyjazd z pokoju. Podłogę przykryła folia i kartony. Tak zaczęła się kilka tygodni temu moja przygoda z remontem.
A czy Ty miałeś kiedyś w domu remont?
Przenoszenie, wynoszenie, przemeblowanie, folia, farba, puszki. pędzle, wałki, kartony, pył i hałas….a w dodatku niedotrzymane terminy. Coś miało trwać 3, 4 dni a kończy się na kilku tygodniach 🙂
A czy robiłeś ten remont sam?
Nie wiem jak Ty, ale ja akurat lubię prace manualne i ich rezultat. Relatywnie szybko mogę dotknąć owoce swojej pracy. Wynik moich amatorskich starań jest taki, że nie każda ściana w każdym miejscu jest idealnie gładka 🙂 , a linie farby nie w każdym miejscu są proste. Niestety taśma malarska przy odklejaniu, zabrała ze sobą część starej farby, i dodatkowa praca sama się znalazła.
Tak to jest jak ktoś, kto nie zna się na rzeczy bierze się do roboty. Efekt po cierpliwych poprawkach jednak cieszy oko i daje mi sporą frajdę. Co nie zmienia postaci rzeczy, że zajęło mi to 3,4 razy więcej czasu niż fachowcom.
Kilka godzin spędzonych na drabinie z wałkiem w ręku, dało mi sporo ciekawych przemyśleń o profesji prawnika i jego usługach.
Żyjemy w kraju w którym każdy zna się najlepiej na piłce nożnej, medycynie i prawie – napisał ten co myślał że się zna na malarstwie 🙂
Czy możesz sam rozwiązywać swoje problemy prawne?
Pewnie, że tak. Przy obecnej dostępności internetu na pewno coś wyszukasz w sieci. Inna sprawa, że włożysz w to sporo czasu, emocji, a wynik nie zawsze będzie po Twojej myśli… tak jak moja ściana po gładzeniu nie wyszła idealnie prosta.
Twoja sprawa, tak jak i Ty jest wyjątkowa.
Masz pewność, że ktoś na jakimś forum opisał podobny, czy może ten sam problem? A czy wzór umowy, odpowiedzi na pozew, sprzeciwu, etc. jaki podetknął ci doktor Google jest właściwy?
Jeśli masz w sobie dużo cierpliwości, masz czas, a co ważniejsze nie boisz się ryzyka następstw błędu, to śmiało możesz rozwiązywać swój problem prawny samodzielnie. Tak długo jak ryzyko amatorskiego dłubania przy sprawie jest niewielkie, tak długo zabawa może wydawać się fajna. Pewne decyzje i działania prawne bywają trudno odwracalne. W szczególności gdy w grę wchodzi czasami Twój ciężko wypracowany dorobek życia. Jeśli do tego dojdzie spokój Twojej rodziny, to przestaje być już wesoło.
Moja praca to nie tylko dopasowanie rodzaju i umowy spółki do rodzaju biznesu jaki planujesz. Czasami okazuje się, że zamiast spółki komandytowej lepsza będzie dla Ciebie spółka jawna czy sp. z o.o., którą również pomogę Ci założyć i prowadzić. Poza ambitnymi, pełnymi pomysłów i zapału ludźmi, pracuję również z tymi którym po drodze coś nie wyszło.
Zbyt wiele razy jako prawnik gasiłem pożar, a raczej dogaszałem pogorzelisko po samodzielnych decyzjach i działaniach klientów. A tu podpisana jakaś umowa, z wekslem in blanco, a tu weszli z kimś w spółkę, kto ich nieładnie ogolił z pieniędzy, tu myśleli że poradzą sobie w sądzie z nakazem zapłaty w postępowaniu nakazowym.
Ile razy nachodziły mnie myśli, gdy patrzyłem w zmęczone oczy klienta ,,Gdybyś przyszedł do mnie wcześniej, przynajmniej trochę wcześniej”…..
Biznes równa się ryzyko. Zyskowny biznes = jeszcze większe ryzyko. Nim je podejmiesz, postaraj się zadbać o to by w ewentualnym pożarze spaliła się co najwyżej stodoła, może garaż, a nie całe Twoje obejście łącznie z domostwem… Jeśli nie dla Ciebie, zrób to przynajmniej dla Twoich bliskich.
„Żyjemy w kraju w którym każdy zna się najlepiej na piłce nożnej, medycynie i prawie” – dodałabym jeszcze politykę i biznes. Ale nie o tym.
Wydawałoby się, że ludzie poszukują spraw choćby trochę podobnych do swoich po to, aby wiedzieć co ich czeka, i jakich konsekwencji mogą się spodziewać, ale dzisiaj już też wiem, że to próby nakierowania swoich poczynań na właściwą drogę i uniknięcia tych płatnych od prawników. Mądry Polak dopiero po szkodzie.
Dziękuję za komentarz,
Cóż mogę dodać. Raz się uda, innym razem już nie…. Przykro jest tylko później gasić pożar po takim ,,nie udało się”.
Pozdrawiam
Zbigniew Korsak